W przeszłości na wschodzie Polski przygotowywano kawę z żołędzi… Dziś czarny napar z ziaren kawowca na dobre zagościł w tym regionie. Współcześni mieszkańcy Lubelszczyzny i Podlasia cenią kawę wyrazistą w smaku, a do kawy jadają inspirowane naturą słodkości.
Legendy o znakomitym smaku arabskiej mokki krążyły w Polsce od XVII wieku, ale dostęp do prawdziwej kawy był utrudniony. Prawdopodobnie dlatego na Wschodzie Polski narodziła się tradycja sporządzania kawy z prażonych żołędzi.
Mieszkańcy tego regionu do dziś przechowują w pamięci wiedzę swoich przodków na ten temat. W utworze ks. Krzysztofa Kluka Dykcynarz roślinny z 1786 roku możemy przeczytać, że nawet smakosze czarnego naparu kawy żołędziowej od “właściwey kawy nie łatwo rozeznają.” Nadbużańska kawa żołędziówka to napój, który powszechnie sporządzano jeszcze przed II wojną światową.
Dziś kultura picia kawy na wschodzie Polski przeżywa swój rozkwit. Mieszkańcy tej części kraju preferują napar wyrazisty w smaku i aromacie. Rosnące spożycie małej czarnej widać szczególnie w większych miastach – Zamościu czy Lublinie, w których kwitnie życie akademickie. Moda na picie kawy rozprzestrzenia się po bogatym kulturowo i turystycznie regionie.
Odkrywając uroki Lubelszczyzny, warto do małej czarnej spróbować regionalnych, inspirowanych naturą, słodkości. Najsłynniejszym wypiekiem z tamtych rejonów jest sękacz, inaczej dziad, bankuch lub kołacz. Wygląda niczym gigantyczna szyszka. Powstaje z ciasta biszkoptowo-tłuszczowego, pieczonego nad otwartym ogniem. Obraca się na rożnie w kształcie drewnianego wałka lub wydłużonego stożka. Gotowy sękacz przypomina ścięty pień drzewa z sękami – stąd jego nazwa… W wyniku polewania rożna kolejnymi warstwami ciasta, w przekroju sękacza widoczne są grubsze warstwy jasnego ciasta, przedzielone ciemnymi warstewkami ciasta spieczonego. W efekcie wypiek przypomina słoje roczne w pniu drzewa lub freski kawowej pianki. Dlatego kołacz to idealna przekąska do kawy z mleczkiem!